Witajcie kochane!
Tak jak wspomniałam w ostatnim poście - pochwalę Wam się ostatnimi łupami, jakie wpadły w me ręce.
Na początek coś miłego, czego nie spodziewałam się kompletnie - mianowicie z akcji na Facebooku, otrzymałam od marki Eveline Cosmetics (zresztą jednej z moich ulubionych marek kosmetycznych, więc szczęście tym większe) "skromną" przesyłkę.
Chcecie poznać jej zawartość?
To patrzcie! Ja do dzisiaj próbuję się pozbierać i nadal nie mogę wyjść z podziwu! :D
Spodziewałam się raczej kilku kosmetyków, ewentualnie jakiś próbek. Ale gdzie tam!
To jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, jakie podejście do swoich klientów ma ta firma! I jak tu ich nie kochać? Poniżej przedstawię Wam nieco bliżej, co dokładnie w paczce się znalazło, bo niektóre z kosmetyków są schowane za innymi.
I tu to samo, ale z widocznym każdym kosmetykiem z osobna.
Kilka z tych produktów będę używać po raz pierwszy (właściwie to większość). Znam i bardzo lubię puder Eveline, lakiery do paznokci MiniMax są tanie i naprawdę dość trwałe. Płynu micelarnego nigdy za wiele (a znam i jest przyzwoity) oraz odżywka do rzęs (świetnie sprawdza się jako baza pod tusz - dzięki niej dłużej tusz się utrzymuje, nie osypuje i rzęsy wyglądają dużo lepiej).
Kosmetyków do pielęgnacji ciała także nigdy dość. Te z serii slim 3D stosuję regularnie (aczkolwiek inny rodzaj). Poza tym odżywki do paznokci, tusze do rzęs też zawsze się przydają :D
Znacie któryś z powyższych kosmetyków - polecacie coś konkretnego?
Który mam zrecenzować jako pierwszy - jestem otwarta na propozycje ;)
A na koniec jeszcze moje łupy, które już sama zakupiłam - maseczki, odżywki do włosów (tego nigdy za wiele, poza tym Latte i Biovax się skończyły).
Latte - po raz kolejny, bo ją po prostu lubię. Nowością jest Ziaja maska intensywna odbudowa oraz inna wersja Biovax'u - w wersji maxi 500ml do włosów ciemnych. Mam nadzieję, że sprawdzą się na moich kłaczkach i będę zadowolona z zakupu. Kallos kosztował niecałe 5zł, Ziaja - 7,50zł, a Bioxax - 25zł (więcej niż cena sugerowana, ale i tak się opłacało).
A do tego dwie odżywki - Isana i Garnier, oraz balsam Mrs. Potter's. Tu także nowości, ale o wszystkich czytałam same pozytywne recenzje, więc liczę na ich działanie i skuteczność.
A teraz soczyście - owocowo. Same pięknie pachnące cudeńka, którym nie mogłam się oprzeć podczas promocji w Rossmannie, gdzie kosmetyki Lirene były w bardzo atrakcyjnych cenach ( zakupy z początku maja).
A że wszystkie zapachy mi się spodobały, nie mogło być inaczej jak wrzucić każdy zapach do koszyka! Czyli - żel rajski granat, soczyste winogrona oraz kusząca gruszka! Wreszcie dorwałam gruszkę (i jak widać nie tylko ;P). Do tego zakupiłam jeszcze trzy peelingi myjące. Dwa z nich to Lirene: intensywna regeneracja oraz stop cellulit i ostatni z Hean - po miłej przygodzie z limonkowym, postanowiłam wypróbować solankowy (zapach też dość przyjemny).
Żele kosztowały po 5,99zł każdy. Peeling czerwony kupiłam za 11,99zł, a pomarańczowy za 9,99zł. Ceny uważam za dość przyjazne ;)
Oraz nie obeszło się bez wizyty w Hebe - tam dokupiłam kolejne peelingi (jako, że zużywam je dość sprawnie ostatnio, przydadzą się z pewnością i nie zmarnują - tego jestem pewna). Teraz będę się peelingować i peelingować. Ale - trzeba jakoś przygotować ciało do lata, a balsamy lepiej się wchłaniają po ostrym zdarciu martwego naskórka :D
Trzy maleństwa z Joanny - te zapachy mnie urzekły, poza tym z kartą Hebe zapłaciłam za każdy 4,09zł (chyba niewiele prawda)? A Bielenda była za 11,99 za sztukę. Avokado kupiłam wcześniej ;)
Sporo tego wiem. Ale po dzisiejszej wizycie w Rossmannie stwierdziłam i zrozumiałam (patrząc na półki), że mam już chyba wszystko, czego potrzebuję. Nawet nie chyba, tylko na pewno! Koniec z zakupami. Teraz nie będzie postów z nowościami i zdobyczami.
Tak sobie postanowiłam. Ten jest ostatni i długo tak pozostanie ;P
A tymczasem kochane - życzę Wam udanego weekendu!
Ja niestety będę się kurować, bo przeziębienie totalnie mnie rozebrało. Więc pozostaje mi ciepła herbatka z sokiem malinowym, książka i łóżeczko.
Buziaki!! :* :*
Aneta